Boginki z Izdebnika
Wszystko co działo się na szerokim świecie (w Europie i w
różnych regionach Polski) nie omijało również Izdebnika. Nigdzie nie zapisane w kodeksach
"prawo pierwszej nocy" dość licznie obowiązujące po dworach Polski feudalnej i w naszej wsi
od czasu do czasu dawało znać o sobie. Przyjętym prawem było, że każdy poddany płci męskiej
chcący się ożenić musiał ten fakt zgłosić we dworze. Pan wtedy dokładnie wypytywał z kim i
czy chce odejść ze wsi, czy we wsi pozostać. Jeżeli wybranką parobka była wdowa lub gruba,
czy stara, czy bez zębów jejmość to pan z"prawa pierwszej nocy" zazwyczaj nie korzystał.
jeżeli wybranką była nastoletnia wiejska piękność to narzeczony mógł być pewien, że pan
każe jego wybrance wstawić się do dworu, a dopiero później da pozwolenie na ślub.
Do dnia dzisiejszego łąki za młymem i tartakiem, wzdłuż drogi
na Migówkę nazywają się "Stawy". Ta nazwa pozostała po faktycznie istniejącym w tym miejscu
stawie, w którym były hodowane ryby i raki na pański stół we dworze. Od północy granicą stawu
było nagłe wzniesienie terenu. Ten teren był licznie zamieszkały przez parobków i całe rodziny
wyrabiające i służące we dworze. (Były to tzw. "domy nad stawem" - nazwa zachowała się do
dzisiaj). Na granicy stawu od północy i tego nagłego wzniesienia (obecnie własność p.
Ewy Kulpy), aż do lat sześćdziesiątych (do melioracji łąk) było dość duże bagno, które nie
wysychało nawet latem przy najwyższej temperaturze. Bagno to omijał każdy, niektórzy próbowali
w niego wejść, ale jak nogi zapadały się powyżej kolan to każdy śmiałek zasekurował
się ucieczką. To bagno można zobaczyć jeszcze dzisiaj, ale już nie tak duże i nie tak grożne.
Legenda głosi, że w domach nad stawem dawno, dawno temu mieszkały
pięknej urody smukłe, śniade, czarnowłose nastolatki Helena i Aniela. Helena z Anielą mieszkały
po sąsiedzku to i przyjaźniły się ze sobą. Jedna przed drugą nie miała żadnych tajemnic.
O względy Heleny zaczął zabiegać parobek wyrabiający we dworze. Do Anieli też parobek chodzil,
ale Helena pierwsza zdecydowała się na ślub. Kiedy byli już po słowie, jej wybranek zgłosił
panu ten fakt. Z miny jaką miał narzeczony po rozmowie z panem Helena wyczytała wszystko,
nic nie musiał mówić. Zresztą, jak miał jej to powiedzieć? Milczał.
Helena też nic nie mówiła, cóż miała mówić. Wybiegła z chaty i pobiegła do swojej
przyjaciółki Anieli, ażeby tam się wypłakać, wygadać, uspokoić.
Gadały, gadały, gadały płakały, obejmowały się i modliły. Aniela doszła do wniosku, że teraz Helena, a później ona, ją na pewno to samo czeka.
Nie, nie, tak nie może być. Kocham mojego i mój największy skarb dla niego. Cóz ja innego mogę mu dać? Albo mój jedyny, kochany, albo żaden - mówiły jedna przez dnigą.
Była pełnia księżyca, głęboka noc (,która godzina nie wiadomo, bo zegarów nie było) kiedy dwukrotnie rozległ się plusk wody i povvtórzony echem w nocnej ciszy rozwiał się po okolicy. To Helena i Aniela rzuciły się do stawii, a myśl: "Niech nas teraz pan weźmie" była ich ostatnią myślą.
Po pewnym czasie w miejscu gdzie znaleziono ciała dziewcząt (późniejsze bagno) przy pełni księżyca, widać było dzi`viie zjawy. Wracający w nocy ludzie z roboty we dworze słyszeli jak ktoś bije kijkami o wodę (tak- jak kobiety prały bieliznę), słyszano trzask łamanych gałęzi, słyszano jęki. Byli tacy co widzieli nocą ogniki na wodzie.
Na ludzi "nad stawem" padł strach. Nikt nocą do domu nie wracał koło stawu, każdy nadkładał sobie drogi, aby daleko obejść to iniejsce gdzie duchy
potopionych dziewcząt (Boginki) mają swoje lokum.
Były okresy, że Boginki cichły, ale były okresy ich wielkiej aktywności kiedy to każdej nocy przypominały ludziom o swoim istnieniu. Na przełomie wieków XIX i XX szezególnie zaznaczały swoją obecnóść.
Ludzie znów znów, szczególnie dzieci, zaczęli się bać. I wówczas co pobożniejsze kobiety zebrały się i uradziły:
-Może one potrzebują modlitwy. Potopiły się bez spowiedzi, bez Komunii
Św. bez Boga. Człowiek nie dał sobie życia, żeby sobie życie odbierał, tylko Bóg może odebrać człowiekowi życie. Popełniły grzech śmiertelny. One się męczą, pokutują. Cały czas pracują, słychać ich pracę. Koniecznie trzeba im pomóc.
I poszy do księdza Proboszcza, zamówiły Mszę Św. za ich dusze. W 1902 roku
ks. Proboszcz Ludwik Konopnicki pokropił to miejsce święconą wodą i od tego czasu Boginki opuściły Izdebnik.
Źródło:
Biblioteka szkolna w Izdebniku
|